Sobotni poranek okazał się mroźny i o dziwo słoneczny, bo ostatnie dni raczej nas nie nastrajały zbyt optymistycznie zacinającymi deszczami. Przed szkołą zebrało się 39 rajdowców i oczywiście w tym gronie nie zabrakło rodziców.
Naszym celem było uczcić pamięć tych, którym zawdzięczamy odzyskanie niepodległości po latach niewoli. Trasa prowadziła jarem Brzeźnicy aż do jej ujścia, dalej alejami spacerowymi wzdłuż Sobótki; następnie schodami wspięliśmy się na Wzgórze Tumskie i dalej mijając ogród zoologiczny dotarliśmy do Cmentarza Garnizonowego.
Ze szkoły pomaszerowaliśmy dziarsko, aby nieco się rozgrzać i jak najszybciej dotrzeć do niewielu już w naszym mieście zielonych zakątków. Oszronione gałęzie drzew i trawy przypominały, że to już przedzimie. Chociaż trawy nadal zielenią się a kwiaty tylko trochę straciły swego uroku pod szronowymi igiełkami, to zmarznięte dłonie były znakiem, że czas na przymrozki już nadszedł. Wiele frajdy dostarczyły cieniutkie lodowe kafelki, którymi pokryły się kałuże, i niezbędne było ich rozbicie. Teren wzdłuż Brzeźnicy grząski po ostatnich ulewach i jeszcze nie zamarznięty, sprawił niektórym spore trudności. Wzdłuż ujścia rzeki dostrzegliśmy czaple, które usiłowały coś złowić w mętnej wodzie.
Chłopcy świetnie się bawili, zdobywając okoliczne pagórki i wzgórza. W naszej grupie szybko spontanicznie powstał „oddział zwiadowczy” pod dowództwem „Pantery”. Samozwańczy pluton o wdzięcznej nazwie „Wiślacy” szybko rósł w potęgę a jego szeregi zasilali kolejni ochotnicy. Wyposażeni w „broń” młodzi wojacy czuwali nad bezpieczeństwem pozostałych uczestników wyprawy.
Czas szybko uciekał na zabawie i rozmowach, ale w końcu dotarliśmy do Cmentarza Garnizonowego. Tam pamiętając o tych, co oddali życie za naszą niepodległość, zapaliliśmy znicze na mogiłach. Okazało się, że sporo dzieci zna datę odzyskania niepodległości a postać Józefa Piłsudskiego też nie jest im obca. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przed pomnikiem twórcy legionów. Stamtąd powędrowaliśmy do szkoły, kończąc w ten sposób naszą wędrówkę.
Katarzyna Wróbel