Ten rajd okazał się wyjątkowy: po pierwsze zorganizowaliśmy go sami, po drugie trasa była raczej wymagająca, a po trzecie pogoda wyjątkowo nam dopisała, jeśli wziąć pod uwagę ostatnie deszczowe dni.
Na miejscu zbiórki pojawiło się 35 piechurów, oczywiście rodzice i stali opiekunowie Katarzyna Wróbel i Agnieszka Jeziorkowska. Pomaszerowaliśmy dziarskim krokiem na dworzec PKP, skąd szynobusem dojechaliśmy do Łącka. Sympatyczna aczkolwiek zbyt krótka podróż wszystkim nam się spodobała. A potem żółtym szlakiem powędrowaliśmy nad Jezioro Sendeń, wcześniej zatrzymując się „piaskowe” szaleństwo- bieganie po mini wydmach, turlanie i skakanie dostarczyło wiele radości. Dalej trasa wiodła okrężną drogą do Soczewki a stamtąd wracaliśmy do Gór. Większość piechurów zamieniła się w grzybiarzy, bo tych nie brakowało. Wszędzie można było znaleźć podgrzybki, lśniące maślaki, które czaiły się w trawie i przepiękne białe pióropusze czubajek, dumnie wznoszące się ponad innymi grzybami, zachęcając do zbierania. Gromadka opieniek stała się pewną atrakcją, bo część dzieciaków miała okazję oglądać je po raz pierwszy. Na kolejnym popasie zamiast odpoczywać, co niektórzy ruszyli znowu na poszukiwanie grzybów, a niektórym starczyło sił nawet na grę w piłkę. Trochę smutno nam się robiło, kiedy obserwowaliśmy kolejne wycinki w lesie… Ostatnie kilometry dały wszystkim nieźle w kość. Okazało się , że jeśli nie przyspieszymy, to przyjdzie nam czekać dodatkową godzinę na „7”.Zawiązała się mała grupa zwiadowcza, która na horyzoncie wypatrywała końca trasy, odnajdując w sobie nawet siły na bieg. Chociaż tchu już brakowało niektórym, jednak zdążyliśmy w ostatniej chwili. Zabłoceni z wypiekami na twarzach wróciliśmy do Płocka, w sumie zapisując na swoich kontach kolejne 15 kilometrów. Katarzyna Wróbel