Mroźna, ale słoneczna pogoda towarzyszyła nam w sobotę podczas pierwszej w nowym roku wyprawy turystycznej. Tym razem na trasę wyruszyliśmy samodzielnie, bo zamarzył nam się nowy szlak. Droga prowadziła od Radziwia, Wałem Wiślanym do Mostu Solidarności, po czym znowu skręciliśmy i kontynuowaliśmy naszą marszrutę brzegiem Wisły aż do ogrodu zoologicznego, a zakończyliśmy w „70”. W sumie pokonaliśmy ok. 10 km, bo przecież wiadomo, że wracaliśmy również maszerując i ciesząc oczy widokiem skutej lodem rzeki.
A maszerowało 22 uczniów, rodzice i oczywiście stała opieka rajdowa, czyli Agnieszka Jeziorkowska i Katarzyna Wróbel. Ci, którym zaziębienie lub dłuższy sobotni odpoczynek nie pozwolił na stawienie się na starcie, niech żałują. Pogoda wymarzona, widoki wspaniałe, zabawa na zlodowaciałych ścieżkach rewelacyjna- cóż można oczekiwać więcej? Początkowo wszyscy podziwialiśmy zamarznietą Wisłę, kaczki, które wykorzystywały wąskie pasmo wodne , aby się popluskać oraz łabędzie, które na nasz widok zsunęły się z lodu i przypłynęły w oczekiwaniu na kawałki chleba. Dla niektórych szokiem był widok wędkarzy licznie pochylonych nad wyciętymi w lodzie przeręblami. Natychmiast pojawiła się myśl, że przecież to niebezpieczne poruszać się po lodzie zamarzniętego zbiornika bez względu na to, jak gruba warstwa lodu pokrywa wodę.
Potem jeszcze chwila refleksji, kiedy wzrok przyciągnęły zalane niegdyś przez wodę drzewa a teraz unieruchomione przez lód oraz łąki z wystającymi ponad lodową taflę trawami. Okryte drobinami kryształków lodu przypominały bardziej pola ryżowe, które przez przypadek oszroniły psikusy zimy. A potem.. potem zapanowało pełne szleństwo: bieg, ćwiczenie poślizgów na lodzie i mniej lub bardziej kontrolowane upadki. Co chwilę następny amator zimowej aury wykonywał przed upadkiem mniej lub bardziej skomplikowaną figurę, po czym lądował „tylnią częścią ciała” doświadczając twardości lodu…
Widok zamarzniętej Wisły z perspektywy wysokości mostu znowu nas zachwycił. Spiętrzone tafle lodu z góry wyglądały tak, jakby dziwnym trafem strzępy chmur zostały ścięte lodem i zrzucone do rzeki. Potem znany nam z poprzednich tras odcinek drogi. Temperatura nieco podniosła się, ale zamglenie nadal sprawiało, że kolejny most sprawiał wrażenie unoszącego się nad lodem.
Kiedy mijaliśmy nasze ZOO uwagę przyciągnęły daniele, które przypatrywały nam się uważnie stając się tym samym wdzięcznym celem dla aparatów fotograficznych. Rajd zakończyliśmy w Zespole Szkół Technicznych popularnie zwanych „70”. Tam wspaniała grochówka i puchar za zajęcie I miejsca. A na koniec powrót Wzgórzem Tumskim, który dla tych bardziej zmęczonych stał się powodem do zadania sakramentalnego pytania „Daleko jeszcze?”
Katarzyna Wróbel