Zimny, mokry i pochmurny dzień przywitał „rajdowców” w sobotni poranek 8 października. Tego dnia tylko najbardziej wytrwali i zdeterminowani piechurzy wuruszyli na szlak niepomni na mało optymistyczne deszczowe prognozy pogody. Tym razem trasę z Podolszyc do Liszyna pokonało 40 uczestników, w tym rodzice, którzy , jak okazuje się chętnie towarzyszą swoim dzieciom podczas wedrówki. Dołączyli do nas drugoklasiści z p Ulą Czyżewską a skład opiekunów uzupełniły panie Grazyna Suwardt i Iwona Anioł-Dziadkowiec.
Nasza grupa ochoczo pomaszerowała przez Grabówkę, urokliwy Wał Wiślany, przez Borowiczki aż do Stanicy PTTK w Liszynie. Na końcu trasy czekały na nas tęsknie wyglądane gorące ziemniaki, które w ten chłodny dzień stanowiły wspaniałą przekąskę.
Ku mojemu zdumieniu nie usłyszałam sakramentalnego „Daleko jeszcze”?, pytania zadawanego z częstotliowością, do której dzieciaki mnie już zdążyły przyzwyczaić.
Na przystankach oczywiście wszyscy pałaszowali smakołyki, które zgromadzone zostały w przepastnych plecakach. Ale, kiedy tylko pojawiła się możliwość -to dokazywali, że miło było patrzeć, szczególnie podczas postoju na piaszczystym wiślanym brzegu. Aż żal było pozostawić świetną zabawę i wyruszyć na dalszą wędrówkę.
Chociaż znamy już wszystkie szlaki, tym razem nasz przewodnik poprowadził nas nieco odmienną trasą, tym bardziej ciekawą, że praktycznie przez cały czas z przepięknym widokiem na Wisłę. Tutaj na spokojnych wodach rzeki zgromadziło się ptactwo od kaczek przez łabędzie do czapli.
Przed wejściem na ma brzeg Wisły niektórzy po raz pierwszy mogli podziwiać 600- letni dąb, którego rozmiary i piękno naprawdę zrobiły duże wrażenie. Jesienny krajobraz uzupełniały stateczne wierzby, pola, na których hulał ciągnik i łąki, na których przez chwilę mignął nam spłoszony szarak. Może nie było tak kolorowo jak zazwyczaj bywa o tej porze roku, ale leko zamglony krajobraz , ciężki od ołowianych chmur też miał w sobie odrobinę powabu. O urokach jesieni przekonały nas najbardziej- piękne róże z przyszkolnych terenów i rajskie jabłuszka na Grabówce, których widok był równie piękny, co smakowity.
Stanica w Liszynie wszystkim się spodobała, zapewne spore wrażenie zrobiły żaglówki i plac do zabaw. Z pucharem za zdobycie 2 miejsca pomaszerowaliśmy do autobusu i w strugach deszczu wróciliśmy do Płocka.
Katarzyna Wróbel